O kocim barze ziołowym

Mam dla Was dziś fajny przykład tzw. kociego baru ziołowego. Kto ma kota niewychodzącego może mu w ten sposób umilić żywot. Zdjęcie pochodzi z sesji zoofarmakognozji, do której wstępem, i integralną częścią, jest zaoferowanie kotu ziół. A bohaterką sesji jest niezwykła kotka, Ewcia, która pięknie pokazywała czego jej trzeba. Słowo OFEROWANIE to clue tej pracy, i klucz do sukcesu. Nie zmuszamy, nie bierzemy na głowę co kot powinien, a czego nie, proponujemy i resztę zostawiamy kotu. Można patrzeć z zachwytem :)

Wybory kota nie są przypadkowe, nadają kierunek dalszej pracy, podpowiadają z jakim układem kot chciałby popracować i, albo potwierdzają diagnozę postawioną przez weterynarza, albo jeśli ta jest niepewna, wyznaczają tor dalszych poszukiwań/dodatkowy aspekt. Wybory Ewci wskazywały na potencjalny problem z układem pokarmowym i oddechowym, co potwierdza historia jej dolegliwości. I co dalej znalazło odzwierciedlenie i kontynuację w wyborze olejków. Takie oferowanie będzie wspierało jej zdrowie i leczenie weterynaryjne, ale także, co szalenie ważne - samopoczucie psychiczne. Oferując przywracamy bowiem zwierzęciu możliwość wyboru, samodzielność, pozwalamy pójść za instynktem, i to zwykle bardzo piękny proces.

Poza tym są to potrzebne chwile wytchnienia, dla zwierząt które na przykład przeszły dużo badań, terapii, i są tym procesem zestresowane. Wreszcie mogą wybrać same, pokazać czego potrzebują, i sam proces działa kojąco (zwłaszcza gdy wybór ziół przynosi ulgę ciału). Opada stres, koimy emocje. A wiadomo, mniej stresu, lepsze efekty leczenia.

Taki koci ogród to nie pełna sesja. Jednak może bardzo wzbogacić życie zamkniętego w czterech ścianach kota, który w naturze miałby dostęp do ziół i różnych roślin, i podgryzałby je na miarę swoich potrzeb. Nie jadłby ich na co dzień, z karmą, ale tylko wtedy gdy potrzebowałby wspomóc np. układ trawienny. Sam ustaliłby co mu może pomóc, i wiedziałby ile powinien tego zjeść. Koty zioła podgryzają, a czasem po prostu się w nich tarzają lub na nich/przy nich się kładą. Ta możliwość wyboru, jest szalenie ważna.

Kiedy nam, ludziom, coś dolega, możemy sięgnąć po odpowiednią ziołową herbatę, czy choćby kawę gdy zbliża się ból głowy, albo imbir czy miętę gdy mamy niestrawność. Podążamy za impulsem z ciała i otwieramy szafkę w kuchni. Kiedy za tym podążymy, mamy efekt kojący, terapeutyczny (oczywiście sytuacje są różne, mniej i bardziej poważne. Tu troszkę upraszczam). Nasze zwierzęta też mają te impulsy z ciała, z tą różnicą, że nie mogą dowolnie sięgnąć po zawartość naszych szafek...

Polecam chętnym na pracę ze swoim kotem dokształcić się troszkę i przejrzeć materiały na stronie Caroline Ingraham (jest sporo nowości w zakładce Education), i szykują się kursy online. Możecie skorzystać też profesjonalnej sesji, do czego oczywiście zapraszam.

Jakie zioła można tymczasem bezpiecznie zaoferować? Np. koszyczek rumianku, arniki, nagietka, lawendę, chaber, kocankę, pąki róży, pokrzywę, tymianek, wrzos. Korzeń kozłka lekarskiego (walerianę) i kocimiętkę dokładam na koniec, gdy kot już skończy pracę z ww. ziołami. Te dwa ostatnie to takie rozluźniające pewniaki, które koty lubią, i które mogłyby zafałszować wyniki

I nie zapomnijcie o świeżej trawce w doniczce albo np. chameodorze!

Next
Next

O osteopatii.